niedziela, 19 maja 2013

Prolog.

Witam Wszystkich, którzy tu trafili. ;) Moim hobby jest pisanie. Nie wiem jak mi to idzie, nie umiem sama siebie oceniać. Mam nadzieję, że niektórych zaciekawią moje wypociny. :D A więc od dzisiaj zaczynam pisać opowiadanie.



Biegłam jak każdego wieczora, od dwóch lat, tą samą trasą, przez las, niedaleko mojego domu. Taka chwila sam na sam, z sobą. W której można zastanowić się nad całym swoim dotychczasowym życiem, nad wszystkimi malutkimi chwilami szczęścia, bo w tak piękny dzień nie da się myśleć o nieszczęściach. Ptaszki ćwierkają, siedząc na gałęziach drzew.  Widać pierwsze rodzinki które wyszły na wieczorny spacer. I pierwsze zakochane pary na spacerach. Gdy skończyła się moja playlista, zawróciłam w stronę domu. Puszczając ją od nowa, zaczynała się ona od piosenki "The Honey Trees -Love & Loss " Lubiłam słuchać spokojną muzykę. Ogólnie byłam spokojną osobą. Zawsze wolałam piosenki o miłości, od rapu. Zawsze wolałam sukienki, od jeansów. Książki, od filmów. I zawsze pragnęłam tego, żeby spotkała mnie wielka miłość. Taka jak w książkach, które czytuje. Biegłam nadal rozmyślając, przez co nie zauważyłam kamienia wystającego z ziemi. I upadłam. Wstałam, otrzepując kolana.
-Nic Ci nie jest ?-zapytał chłopak, który nawet nie wiem skąd się zjawił
-Dziękuje, wszystko w porządku.-uśmiechnęłam się, i poczułam że na policzki zlewają mi się rumieńce.
-Twoje kolano, to nie wygląda najlepiej- Powiedział chłopak, sięgając do kieszeni.
-Nie, nie naprawdę. Wszystko dobrze. To tylko zadrapanie- machnęłam ręką
-Trzeba to opatrzyć, mieszkam dosłownie trzy minuty stąd. Chodź - podał mi chusteczkę.
-Nie trzeba, mieszkam 20 minut stąd. Opatrzę to od razu jak wrócę. -Powiedziałam odchodząc kawałek- dziękuje
-No dobrze, skoro się upierasz.- uśmiechnął się. - Do Widzenia
I zanim zdążyłam się odpowiedzieć już go nie było. Przysiadłam na kamieniu, przez który przed chwilą upadłam. I zastanawiałam się nad tym jak to możliwe. Rozejrzałam się ponownie wokół. Nikogo nie było. Nie wiem co przed chwilą się stało, nie możliwe żeby tak szybko się oddalił. Wstałam z kamienia, nadal zastanawiając się. I ruszyłam w stronę domu, tylko tym razem uważnie patrząc pod nogi. Otwierając drzwi od domu, jeszcze raz rozejrzałam się wokół.
-Mamo jesteś ?-krzyknęłam wchodząc
-Tak, jestem w kuchni. - powiedziała mama radosnym głosem.
Mama uwielbiała gotować, to było coś co mogła robić całymi dniami. Zawsze na wszystkie święta sama przygotowywała ciasta, i inne dania. Miała też swoją małą restaurację, którą po śmierci taty prowadziła sama, do czasu aż poznała Josha, który również uwielbiał gotować, i nawet nieźle mu to wychodziło. Od 10 do 18 w tygodniu była w restauracji, na drugim końcu miasta. Ja wtedy zazwyczaj siedziałam w domu, pisząc opowiadania, i słuchając muzyki. Albo wychodziłam z moją jedyną koleżanką, którą poznałam po przeprowadzce tu, do Millbrook w stanie Indiana. Do zadupia, którego nienawidziłam z całego serca. Które nie ożywało nawet w piątkowy wieczór, czy noc Sylwestrową. Ale mimo wszystko, starałam się żyć, i korzystać z tego życia, jak najbardziej się da.
-Co jutro będziesz robić Marisa ?-Powiedziała mama, głaszcząc mnie po włosach
-A co tu można robić- westchnęłam - wezmę książkę, i pójdę nad jezioro poczytać.
-Uważaj na siebie Skarbie, ostatnio w lesie zaginęła dziewczyna. Nikt nie wie co się stało- powiedziała mama z troską- lepiej nie chodź przez najbliższy czas sama do lasu.
Dobrze-powiedziałam. Całując mamę w policzek.
I chwile potem byłam już w moim pokoju, moim świecie, do którego dostęp mają nieliczni. Na podłodze, łóżku, i wszędzie gdzie się da, leżały porozrzucane moje niedokończone opowiadania. Których było całkiem sporo. Na ścianach, wisiało pełno zdjęć, z moimi starymi przyjaciółmi z Portland. Pod biurkiem, stała skrzynka ze starymi listami, sprzed roku, od przyjaciół, którzy dzisiaj już się nie odzywają. Czasami, gdy wracają wspomnienia, czytam te stare listy, i oglądam zdjęcia. Na moim ulubionym fotelu, leży wielki miś, którego dostałam od rodziców, gdy miałam 10 lat. Teraz, gdy mam 16 nadal jest moim ulubionym pluszakiem, do którego przytulam się zawsze, gdy tęsknie za tatą. Siadając na fotel, włączyłam telewizor. Leciał akurat serial który bardzo lubię, True Blood. Po obejrzeniu go, wzięłam odprężającą kąpiel. I przypomniałam sobie, o dziwnym chłopaku w lesie. Postanowiłam więcej nie wracać do tego myślami, po czym wskoczyłam pod kołdrę, i chwilę potem odpłynęłam do krainy snu.

2 komentarze:

  1. Fajne, jestem ciekawa co będzie z tym chłopakiem i kim on jest. Dopiero zaczynasz, więc nie mam za bardzo co ci napisać. ;)
    Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się szybko i życzę weny ;)
    Pozdrawiam, Sonia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać. Na wstępie więc powiadomię cię, że pisanie komentarzy jest dla mnie czymś strasznym. Dlatego będą krótkie.
    Ciekawi mnie ciąg dalszy i cieszę się, że już jest kilka rozdziałów, bo nie muszę snuć domysłów

    OdpowiedzUsuń