niedziela, 26 maja 2013

Rozdział V.

Wstając rano poczułam, że ogarnia mnie strach. Dotarło do mnie to wszystko. Paul nie był zwyczajnym człowiekiem, nie wiedziałam czego tak naprawdę mam się spodziewać. Czy mogę sobie pozwolić, aby cała miłość która tkwi we mnie, wyszła na zewnątrz. Jedząc śniadanie przypominałam sobie wszystkie chwile spędzone w Portland, robiłam to coraz częściej. Brakowało mi życia tam, codziennych wygłupów z ludźmi których kocham, babci która zawsze opowiadała mi historie z jej młodości. Całego miasta, w którym żyłam od urodzenia. Miasta które było bez tajemnic. Każda uliczka, każdy park, każdy zakamarek był mi dobrze znany. Co innego Millbrook, tu nie miałam wydeptanych swoich ścieżek, nie miałam przyjaciół, kochanej babci odpowiadającej na każde pytanie, czy przyjaciół którzy potrafili poprawić nawet najgorszy humor. Tu była tylko mama, którą myślę, że też przerażało to wszystko. Była Lucy jedyna, ale wiecznie zajęta koleżanka. I był Paul, do którego jakaś silna siła, przyciągała mnie. Po śniadaniu, związałam włosy, narzuciłam na siebie jeansy, bluzę, i kurtkę. Wychodząc założyłam buty, postanowiłam pojechać dzisiaj do miasta. Pochodzić po sklepach, zajrzeć do biblioteki w poszukiwaniu nowych książek, a także wskoczyć do restauracji mamy, coś zjeść. Po dojechaniu do miasta, szłam wolno uliczkami, przyglądając się ludziom żyjącym tu. Na niektórych twarzach gościł smutek. Jeszcze inni całkiem zadowoleni, z życia tu, przechadzali się uliczkami, uśmiechając i zagadując każdego, byle tylko na chwile oderwać się od samotności. Ja sama idąc pomiędzy nimi wszystkimi, nie wiem do jakiej grupy się zaliczałam. Czy do tej udającej szczęśliwych, czy do tych szczerze nieszczęśliwych. Wchodząc do sklepu z ciuchami, w oczy rzuciła mi się śliczna, czerwona sukienka, bez ramiączek, z przecięciem w tali, bardzo dopasowana. Była bardzo uroczysta, ale postanowiłam ją kupić. Moje zielone oczy, ładnie wyglądały w tym kolorze, włosy lekko opadające na ramiona będą idealnie pasowały. Następnie wybrałam się do biblioteki, w której znalazłam dwie ciekawe książki. Na koniec zmęczona chodzeniem, zjadłam obiad w restauracji mamy. Wychodząc, pisałam smsa do Lucy.
-Uważaj bo się przewrócisz.-Usłyszałam zza pleców.
-Słucham ?-Powiedziałam odwracając się.-Paul ? Co Ty tutaj robisz ?-powiedziałam wesoło
-Przyjechałem po obiad, dla siebie i wuja.-Powiedziałam obojętnym tonem.- To ja już będę leciał.
-Zaczekaj-Ruszyłam idą za nim.-Przecież idziemy w tą samą stronę. -powiedziałam zaskoczona jego zachowaniem.- Co u Ciebie ?
-W porządku, dzięki. -Powiedział, odchodząc.
A ja jeszcze przez chwilę stałam zdziwiona na środku chodnika, po czym udałam się domu. A gdy dotarłam, wzięłam relaksującą kąpiel, i wskoczyłam do łóżka, włączając telewizor.
 
W tym samym czasie Paul.
 
-Wuju to ja. -Krzyknąłem zamykając drzwi wejściowe.
-Załatwiłeś wszystko?-
-Tak, myślę, że tak. -Powiedziałem przygnębionym głosem.
-Wiesz, że to najlepsze wyjście Paul. Gdy Oni się dowiedzą, mogą z tego wyniknąć spore konsekwencje.
-Oczywiście.-Powiedziałam siadając na fotelu, i przełączając na kanał sportowy.
Byłem zły, zły na siebie za to, że musiałem ranić Marise. A dlaczego musiałem ? Dlatego, że gdy rada najwyższych dowiedziałaby się, że powiedziałem jej o wszystkim, rozszarpałaby ją na kawałki. Za pomocą swoich umiejętności, dręczyli by ją godzinami, sprawiając jej ból, miażdżąc jej kość, po kości, bez dotykania jej, aż w końcu by umarła. Po to by dać mi nauczkę. A ja umarłbym wtedy, z poczucia winy. Musiałem się trzymać jak najdalej od mojej ukochanej, od mojego skarba, o którym myślałem całymi dniami. Musiałem podświadomie ją ranić. Aby sama chciała być jak najdalej ode mnie. Ale sprawiając jej ból, również i ja go odczuwałem. Z każdym słowem, które wypowiadałem w jej kierunku, i które ją raniło, serce pękało mi na miliardy kawałeczków. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie wyjazd z miasta.
 
 
Ciąg dalszy Marisa.
 
Leżałam w łóżku, myśląc o tym co stało się dzisiaj przed restauracją. Od Paula czuć było taki chłód, jakim jeszcze nigdy mnie nie potraktował. Nie wiedziałam tylko dlaczego, dzień wcześniej powiedział mi wszystko, a teraz traktował mnie jakbym była dla niego nikim. Zabolało, za pierwszą łzą na policzkach, pojawiły się kolejne. Przynoszące ulgę.

6 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisac.Po prostu to jest genialne!
    Jesteś naprawdę wspaniałą pisarką i twój talent,aż mnie dobija.Ja bym tak nie potrafiła cudownie malowac słowami!Jestem tutaj nową czytelniczką i będe tu wpadac z każdym nowym rozdziałem.

    Mam nadzieję,że wpaniesz do mnie.Opinia od tak cudnej oraz wspaniałej pisarki wiel dla mnie znaczy.http://mrocznalove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka !
    A więc tak, blog bardzo ciekawy i intrygujący... Zaintrygowałą mnie postać Paula, kim jest i wgl... Marisę polubiłam od samego początku, jest bardzo fajną postacią !
    Co do ciebie jako autorki, masz fajny styl pisania. Ciekawie i dobrze wszystko opisujesz, bez zbędnych i przynudzających elementów ;) Idealnie przenosisz w swój świat czytelnika, idealnie wszystko sobie wyobrażam ! Bardzo bardzo genialne opowiadanko :D
    Czekam z niecierpliwością na NN!
    Pozdrawiam i do napisania ;*
    PS informuj mnie o NN koniecznie ! Paaa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka !
      U mnie na wampirza-historia.blogspot.com pojawiał się czwóreczka, na którą serdecznie zapraszam ;*

      Usuń
  3. WSPANIAŁY ROZDZIAŁ! już nie mogę doczekać się nn! Ubóstwiam Marissę :D świetnie wykreowałaś jej postać! Zapraszam do mnie na rozdział 2 ;) Może ci się spodobać :)
    http://nigdy-nie-chcialam-zyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Fajnego masz bloga ;).
    Akcja naprawdę wciąga.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Buziaki ;*.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, ciekawe :-)
    Nie da się ukryć, iż rozdzialik wciąga....
    Naprawdę jest świetny :****
    Z niecierpliwością czekam na nexta :-)

    Zapraszam też do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń